środa, 28 grudnia 2011

Back to reality

Nie ma innej możliwości. Trzeba się pożegnać ze snuciem po domu w piżamie do południa, zapełnianiem brzucha pysznościami, leniuchowaniem i świątecznym nic-nie-robieniem. Od dzisiaj wzięłam się za codzienne obowiązki i powoli (ale cholornie opornie!) przyzwyczajam sie do myśli, że tak już będzie przez najbliższe... 362 dni (co daje 8688 godzin, obliczane według specjalnego kalkulatora). A więc, Proszę Państwa, oficjalnie zaczynamy odliczanie do następnej Wigilii, hehe! :)


Ale są też pozytywy! Dla mojego serca, żołądka i wszystkiego innego, co cierpi z powodu otyłości, będzie lepiej, że to już koniec obżarstwa. Co prawda, jak na razie nie kwalifikuję się pod przypadek otyłości, ale gdyby te święta potrwały jeszcze trochę, byłabym na dobrej drodze! Nie mogę już nawet patrzeć na słodycze. Wreszcie zjadłam zdrowe i typowe dla mnie śniadanie nie przekraczające 88532892167823 kcal, a teraz w przerwie między pracą, popijam zieloną herbatę z cytryną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz